niedziela, 16 listopada 2014

Wstęp + prolog

Witam.

Po długim namyśle postanowiłam założyć bloga, na którym będę opisywać perypetie postaci, ich wzloty i upadki, brnięcie przez wypaczony, nadnaturalny świat. Nie obędzie się bez dramatów, przygód, akcji, zdrad, miłości. Nic co ludzkie, nie będzie im obce, więc blog może zawierać sceny drastyczne oraz różnorakie akty. Postacie są w stu procentach autorskie tak samo jak ich życie, wszelakie historie. Historia będzie utrzymana w mrocznym, ciężkim klimacie, a przynajmniej taki jest zamiar.
"Pewien mądry człowiek powiedział mi kiedyś... że nie ma ludzi normalnych i nienormalnych. Są Ci pozamykani w zakładach i Ci, co nie zostali przebadani."



PROLOG
Nie wszystko zawsze idzie po naszej myśli. Czasem los potrafi zaskoczyć, nie jest sługą lecz panem i lubi to ukazywać niedowiarkom, pokazując gdzie ich miejsce. Czasem te lekcje są brutalne, ale czy ktoś powiedział, że życie jest łatwe?
O jego trudach niebawem miał się przekonać teraz niczego nie świadom Asa. Co prawda wiedział, że niebiosa będą zrzucać mu kłody pod nogi z chwilą kiedy rozpoczął swe wielkie polowanie, jednak tego co ma się wydarzyć nikt nie przewidział.
Siedział sam w pokoju, zastanawiając się, co się właściwie stało. Czerwona, jeszcze ciepła posoka skapywała powoli na podłogę z dłoni mężczyzny. Okalała je całe, spływając powoli aż do łokci, opartych na kolanach. Wcześniej jasne jeansy zabarwiły się na bordowo. Pusty wzrok zielonych ocząt nadal spoczywał na nieistniejącym punkcie, jakby nie zauważając świata w około. Powoli wszystko zaczęło docierać do niego. Ostatnie miesiące zniszczone przez jeden dzień, nawet nie. To była kwestia paru godzin.
- Co ja właściwie zrobiłem - jęknął słaby głos, a upaćkana cieczą wiadomego pochodzenia dłoń przeczesała włosy, brudząc je. Zacisnął powieki i niewiele myśląc schował twarz w dłoniach.
Dopiero wtedy zrozumiał, że to nie błoto, acz krew. Panika wstąpiła w te wyprane z emocji ciało, nogi same popędziły do łazienki. Odkręcił wodę, starając się jakoś je zmyć. Poddał się po piętnastu minutach walki, oparł ciężko o ścianę prysznica i tak trwał, bóg wie ile czasu. Pogrążony w swym własnym świecie, doszczętnie zawalonym.
Zaciekawieni co się wydarzyło? Nie tak prędko. Zacznijmy od początku...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz